Duńczyk miał już wtedy piłkarską karierę z głowy. Podobno dobrze się zapowiadał, ale kontuzja w seniorskim debiucie w Midtjylland przekreśliła jego dalszą przygodę jako zawodnika. Niebawem dostał szansę realizowania się jako asystent trenera w zespole Midtjylland do lat 19.
- Nieprawdopodobne emocje! Legia awansowała po horrorze. Zdecydowały karne
Głośne publikacje wywindowały go niedługo do znacznie bardziej eksponowanych funkcji. W lipcu 2014 r. został prezesem Midtjylland i mógł do woli wprowadzać swoje teorie w życie. Klub szybko zaczął się wyróżniać rozkładaniem wielu aspektów gry na czynniki pierwsze, przykładaniem wielkiej wagi do stałych fragmentów gry i wyszukiwaniem nieoczywistych — a jakże — talentów.
Tomas Pekhart daje Legii prowadzenie w meczu z FC Midtjylland:
Efekty przyszły wręcz w mgnieniu oka. To pod rządami Ankersena Midtjylland zdobyło jedyne trzy mistrzostwa Danii w historii i zagrało jedyny raz w Lidze Mistrzów (2020/2021). Błyskotliwego wizjonera w klubie już nie ma (od roku jest prezesem tureckiego Goeztepe Izmir, jego spółka zarządza też Southampton), ale jego dziedzictwo jest kontynuowane.
Legia przekonała się o sile Midtjylland
Przed tygodniem przekonała się o tym Legia. Choć wszyscy wiedzieli, że Duńczycy są najgroźniejsi właśnie przy stałych fragmentach gry, to i tak Wojskowi dali sobie wbić w ten sposób dwie bramki. Na szczęście Legia podtrzymała strzelecką formę i z Półwyspu Jutlandzkiego wróciła z obiecującym remisem 3:3.
Obfita liczba bramek to coś, co definiuje wicemistrzów Polski w tych eliminacjach Ligi Konferencji. W pierwszych pięciu meczach Wojskowych na europejskiej arenie w tym sezonie padło aż 26 bramek. Z nadziejami na kolejny strzelecki festiwal w czwartkowy wieczór kibice tłumnie stawili się przy Łazienkowskiej.
- Ogromne pieniądze dla Legii. Fortuna za awans do Ligi Konferencji
Jakież musiało być ich zdziwienie, gdy przez większą część pierwszej połowy z boiska wiało nudą. Dopiero tuż przed przerwą zrobiło się ciekawiej, na nieszczęście dla Legii. Gospodarze mieli jednak zarazem dużo szczęścia. Najpierw Franculino minimalnie chybił, wkładając but między nogi Rafała Augustyniaka. Następnie piękną interwencją po główce Kristoffera Olssona popisał się Kacper Tobiasz.
W 53. minucie mogło się wydawać, że Wojskowi będą mieli już z górki. Jeśli Ankersen oglądał ten mecz, wyszeptał pewnie pod nosem jedno ze swoich kolejnych zaklęć z "Kopalni talentów". W myśl jego słów — "coś, czego nie potrafisz sobie wyobrazić, nigdy się nie wydarzy" — zagrali bowiem Paweł Wszołek z Josue. Po sprytnej rozegraniu piłki przez tę dwójkę na listę strzelców wpisał się Tomas Pekhart.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Niebawem miała miejsce bliźniacza akcja. Tym razem po podaniu Portugalczyka Polak zdecydował się na drybling i skończyło się rzutem rożnym. Skrzydłowy Legii potwierdził, że jeśli Fernando Santos szukał kogoś w naszej lidze do grania na flance, to powinien był postawić właśnie na niego. Wszołek powołania na wrześniowe mecze eliminacji Euro 2024 się jednak nie doczekał.
W 75. minucie Wszołek mógł dołożyć kolejną asystę. Po prostopadłym zagraniu Juergena Elitima mógł co prawda strzelać, ale wolał obsłużyć lepiej ustawionego Pekharta. Gdy Czech witał się już z gąską, we wszystko wmieszał się obrońca gości i snajper Legii strzału nie oddał.
Nie zanosiło się na horror, ale ten i tak był
Byłaby to bramka przywracająca prowadzenie. Kilka chwil wcześniej z dystansu kropnął bowiem Paulinho, piłka odbiła się od głowy Augustyniaka i Tobiasz nie miał szans na skuteczną interwencję. Podejrzewam, że takiej sytuacji bramkowej nie przewidział żaden z rozlicznych schematów rozegrania akcji przygotowanych przez trenera Thomasa Thomasberga.
Tak Paulinho doprowadził do wyrównania:
Gdy wszyscy czekali na piorunującą końcówkę Legii rodem z poprzednich meczów, znów okazało się, że daliśmy się nabrać. Było to raczej wyczekiwanie na rzuty karne, z niewielkim wskazaniem na gospodarzy.
- Legia poznała potencjalnych rywali w Europie. Wielkie marki
Wojskowym dopiero pierwszy raz w historii europejskich pucharów przyszło walczyć o awans w "jedenastkach". W ten sposób wygrywali już w ostatnich miesiącach dwa razy z Rakowem Częstochowa — w Pucharze i Superpucharze Polski. Nie inaczej było i tym razem. Legia znów wygrała je 6:5 i przedłużyła swoją przygodę z europejskimi pucharami w tym sezonie.
Teraz podopieczni Kosty Runjaicia muszą uważać, by nie stać się ofiarą własnego sukcesu. Bo jak pisał Ankersen, "ludzie, którzy uważają, że odnieśli sukces, czują, że on im się należy. W efekcie popadają w samozadowolenie i przestają się skupiać na celach".
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca.
Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
